Synku!
Piszę do Ciebie ten list z myślą, iż kiedyś go przeczytasz i
schowasz głęboko w swoim serduszku.
Jesteś już z nami przeszło dwa lata, a ja mam wrażenie
jakbym dopiero co tuliła Cię w swoich ramionach tuż po porodzie.
9 kwietnia 2014 r. był wyjątkowy, bowiem w tym dniu po raz
pierwszy Cię ujrzałam. I choć za oknem padał rzęsisty deszcz, dla mnie był to
dzień tak piękny i radosny, że przeganiał wszystkie chmury. Ja widziałam, jak
promienie słońca wychodzą zza chmur i gładzą Twoje różowiutkie policzki.
Wokół Ciebie unosiła się jakaś magiczna aura, która
powodowała, iż wszystko stawało się bardziej kolorowe… a może po prostu moje
życie stało się dzięki Tobie bardziej barwne i nabrało głębszego sensu?!
Och jakże byłam szczęśliwa wiedząc, że urodziłeś się zdrowym
i silnym Chłopczykiem. O niczym tak bardzo nie marzyłam, jak o Tym, aby poród
przebiegł bez zarzutów. I tak podobno było… „podobno”, bo jak się później
okazało nie do końca lekarze byli ze mną szczerzy.