Ostatnio na blogu jest mnie trochę mniej. A to za sprawą
wydarzeń, które mają miejsce w naszym Kraju. Szczerze powiedziawszy musiałam
trochę ochłonąć i pozbierać myśli. Ciągle jednak nie dowierzam temu co się
dzieje. Mój umysł nie potrafić zrozumieć samej idei zmian jakie mają nastąpić
niebawem w życiu kobiet w Polsce. Kto i co za tym stoi?
Mowa tutaj (jak już zapewne zdążyliście się zorientować) o
nowelizacji ustawy o aborcji zakazującej całkowicie dokonywania aborcji w
Polsce… ale nie tylko. Bo chciałabym poruszyć jeszcze inną kwestię, a
mianowicie zapłodnienie „in vitro”.
Internet co prawda huczy od nadmiaru informacji na ten
temat. Jednak ja chciałabym wypowiedzieć się na te dwa powyższe tematy głównie
jako: mama, kobieta, żona, Polka lub po prostu jako: prosty, szary człowiek,
który stara się być w miarę przyzwoitym obywatelem tego Kraju.
Z góry mówię, że nie będę nikomu prawiła morałów odnośnie
dobrych i złych decyzji czy to w kwestii aborcji, czy też w kwestii
zapłodnienia „in vitro”. Dlaczego? Ponieważ uważam, że są to sprawy niezwykle
indywidualne i zawiłe pod każdym możliwym względem. Sama na szczęście nigdy nie
byłam zmuszona do tego by podejmować decyzję w którejś z powyższych kwestii, co
tym bardziej nie upoważnia mnie do tego, by kogokolwiek za cokolwiek osądzać
lub oceniać.
Zatem, po co piszę ten tekst?!
Właśnie po to, aby stanąć po stronie kobiet, które z różnych
przyczyn rozważają aborcją, bądź postanowiły poddać się metodzie zapłodnienia „in
vitro”.
„Jesteś za aborcją, to jesteś po stronie zła”- usłyszałam
nie tak dawno w telewizji. Jam jest winna!!! Pragnę ponieść srogą karę za to,
że pochwalam dzieciobójstwo i zapłodnienie niezgodne z nauką kościoła! Nie
jestem godna nazywania siebie katoliczką… Och, ubolewam nad tym okrutnie!!!
No dobra a tak na poważnie, to w nosie mam to, kto i co
sobie o mnie pomyśli… . Martwi mnie bardzo, że w tym Kraju nie ma w ogóle
prowadzonego dialogu z obywatelami; a jedyną wytyczną do podjęcia działań
mających zaostrzyć, czy też całkowicie zakazać aborcji w Polsce jest zdanie kościoła
i kleru… Nie, właśnie nie wiary. Tak jak napisałam kościoła i kleru, bo wiara
nie ma z tym nic wspólnego. Wiara jest w tym momencie tylko narzędziem w rękach
szaleńca.
Zastanówmy się przez chwilę… . Czy inna jest miłość matki do
dziecka z tzw. probówki od tej miłości matki do dziecka poczętego nazwijmy to w
sposób standardowy i naturalny?! Czy
matka takiego dziecka urodzonego dzięki „in vitro” gorzej sprawdza się w tej
roli? W końcu czy dzieci urodzone właśnie dzięki tej metodzie są: gorszej
kategorii, mniej rozwinięte, mniej uczuciowe i wrażliwe, potrzebują mniej
miłości i akceptacji? Wręcz przeciwnie, powinny czuć się dokładnie tak samo jak
wszystkie inne dzieci, jako pozostali rówieśnicy z ich otoczenia. Ostatnio
zasmucił mnie bardzo list, zamieszczony na jednym z portali społecznościowych.
Nadawcą listu jest matka dzieci urodzonych dzięki „in vitro”. List został
skierowany do Rzecznika Praw Dziecka w Polsce. Kawałek pozwolę sobie
przytoczyć… . „Jestem dumną MAMĄ dzięki metodzie IN VITRO.
Razem z mężem mamy trójkę wspaniałych córek Zosię lat 13, Tonię lat 10 i Helenę
lat 6. Od wielu lat z niepokojem obserwujemy niechęć i atak na rodziny takie
jak nasze. Zarzuca nam się selekcję zarodków, zabijanie zarodków, aborcje.
Obrzuca się nasze dzieci epitetami „dzieci Frankensteina”, dzieci z bruzdą,
niedorozwinięte…. Może to wszystko byłoby do „zaakceptowania” gdyby to były
głosy ludzi dzielących się swoją opinią w domowych pieleszach ale to są głosy
ludzi, którzy korzystają z dostępu do mediów, z mównicy sejmowej. To są ludzie,
którzy sprawują urzędy publiczne, to są ludzie, którzy przemawiają z ołtarzy
kościołów… Zasięg i znaczenie ich wypowiedzi jest tak wielki, że nasze ciche
głosy sprzeciwu nie mają szansy być usłyszane.
Gdzie jest odpowiedzialność za głoszenie
nieprawdy?! Dlaczego nie ma żadnego prawa, które wspiera rodziców i dzieci
poczęte metodą in vitro do obrony ich dóbr osobistych przed kłamstwem,
oszczerstwami i manipulacją faktami?! Ile jeszcze przyjdzie nam znieść
potwarzy? Ile jeszcze pomyj zostanie na nas wylanych?! W warszawskiej klinice
nOvum, spotkaliśmy wiele takich par jak nasze i wiem jedno nikt nigdy nie
poświęcił tyle dla macierzyństwa ile ludzie walczący z niepłodnością... .” Urszula Eriksen.
Czy naprawdę w XXI wieku i w demokratycznym (jeszcze jakby
nie było) Państwie przyszło obywatelom walczyć o prawa i godność ich własnych
dzieci?! Dzieci, które w przyszłości mają być także fundamentem tego Kraju, od
których między innymi zależy jak ten Kraj będzie wyglądał w przyszłości.
Czy taki los chcemy sprawić młodym obywatelom tego Państwa…
na dzień dzisiejszy prowadzimy tylko do tego, że niebawem znienawidzą go i w
przyszłości wyjadą tam gdzie będą czuły się bezpieczne, nieszykanowane,
tolerowane i akceptowane. Kto dał tym osobom (myślę tutaj o politykach,
księżach katolickich, urzędnikach) zezwolenie na ocenianie, które dziecko jest
lepsze, a które gorsze???!!! Jak to się w ogóle stało, że osoby z takimi
poglądami dostały się na takie stanowiska publiczne… powtarzam publiczne, czyli
powinny działać dla ludzi, a nie wbrew nim. Zdaję sobie sprawę z tego, że
politycy w większości dbali i dbać będą o własne interesy, a nie interesy
obywateli, ale żeby z mównicy sejmowej padały takie słowa, w których człowiek/dziecko
jest spychane na margines, jest potraktowane jak gorszej kategorii… w moim
odczuciu jest to: niedopuszczalne, niemoralne, a dymisja powinna być tylko
formalnością. O księżach już nie wspomnę… - święte krowy, które uważają, że są
ponad prawem.
Myślę, że nikt nigdy nie chciałby stanąć przed tymi
dylematami natury moralnej i emocjonalnej, czy dokonać aborcji, czy też nie. Czy
walczyć o marzenie, jakim jest możliwość/szansa posiadania dziecka. Niepłodność
jest chorobą cywilizacyjną. Dlatego tak jak w dzisiejszych czasach leczymy raka
i cukrzycę, tak każdy obywatel tego Kraju ma prawo leczyć niepłodność, a jeśli
to zawodzi to podjąć się jedynego ratunku jakim jest metoda „in vitro”. Bo „in
vitro” jest niczym lek… lek na takie uczucia jak: strach, wyrzuty sumienia,
wstyd, a także obawy, że nigdy nie zaznamy smaku macierzyństwa. In vitro jest
niekiedy jedynym ratunkiem w leczeniu psychiki osób dotkniętych niepłodnością,
a przynajmniej daje nadzieję tym osobom na normalne życie i daje szansę bycia
rodzicem.
Ktoś za moment pomyśli… „są tysiące dzieci, które czekają w
domach dziecka na adopcję”.
Zgadza się i zapewne część z tych osób, które z różnych
przyczyn nie mogą mieć własnych dzieci podejmie decyzję o zaadoptowaniu
dziecka. Jednakże należy zrozumieć osoby, które po prostu pragną mieć swoje
biologiczne dziecko. Należy dać im szansę i możliwość podjęcia w tym temacie
decyzji… po prostu DAĆ WYBÓR! Bo adopcja jest czymś zupełnie innym i wymaga
innego nastawienia i uwydatnienia cech ze strony przyszłych rodziców, niż
podejmując próby poczęcia dziecka podobnego do nas samych pod względem
biologicznym.
Czasami zastanawiam się, jakbym postąpiła wiedząc, że nigdy
nie będę miała szansy zostania mamą w sposób „naturalny”. Na dzień dzisiejszy
nie potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie, bo jestem szczęśliwą mamą
Dwulatka. Dlatego nie potrafię wyobrazić sobie tego co czują niektórzy rodzice,
zwłaszcza kobiety… . Mogę się tylko domyślać. Cieszę się, że nie musiałam nigdy
stawać przed takim dylematem, tym bardziej szanuję każdą decyzję, szanuję
ludzi, którzy takie decyzje muszą podjąć i zawalczyć o swoje marzenia.
Solidaryzuję się z tymi osobami i wierzę, że w naszym Państwie jest więcej
głosów rozsądku, niż głosów dochodzących przez fanatyzm religijny. Choć akurat
tutaj można by było zastanowić się, czy nie jest to tylko chęć utrzymania się
przy władzy za cenę wyrządzania innym krzywdy i przykrości.
Mogę też tylko domyślać się co czują rodzice, którzy po
wielu latach prób i starań, nerwów i stresu doczekali się upragnionego dziecka,
a teraz czytają i słuchają tylu gorzkich i wrednych słów przepełnionych
nienawiścią. Nie na darmo mówi się „chcesz poznać człowieka, daj mu władzę”.
Teraz nabiera to realnego znaczenia… zwłaszcza teraz.
Przed nam są manifestacje w obronie praw kobiet, najbliższe
odbędzie się 3 października i obejmie kilkanaście miast w Polsce. Ja także
zamierzam wziąć w niej udział (w Bielsku-Białej), uważam to za swój obywatelski obowiązek. Ale
działam także dla siebie samej, bo kto wie co jeszcze przyniesie życie i z
jakimi decyzjami przyjdzie mi się zmierzyć. Nie jest powiedziane, że jeżeli
urodziłam jedno dziecko, to już problem aborcji lub „in vitro” mnie nie
dotyczy. Życie pisze różne scenariusze, jak choćby to: czytałam kiedyś historię
kobiety, która zdecydowała się dokonać aborcji, ze względu na fakt, iż ciąża
zagrażała jej życiu (było duże prawdopodobieństwo, że źle by się to dla niej
skończyło). Nie chcąc osierocić swojego wówczas czteroletniego synka
postanowiła, że zrobi to, choć w swoim felietonie przyznała, iż była to jedna z
najtrudniejszych decyzji, z jakimi przyszło się jej zmierzyć. Trudno się
dziwić… . Przeważnie takie kobiety są rozdarte emocjonalnie, targają nimi
sprzeczne uczucia. Dlatego nie mamy prawa: oceniać, ganić a tym bardziej
pogardzać takimi kobietami, bo nigdy nie wiadomo w jakiej sytuacji my się
znajdziemy?!
„Ta krowa co dużo ryczy mało mleka daje”. I Ci, którzy są
największymi przeciwnikami aborcji i „in vitro”, w momencie, gdy przychodzi im
sprostać takim problemom, zazwyczaj zaczynają postępować w zupełnej
sprzeczności z tym, o czym wcześniej tak doniośle mówili. Czy nie jest to
czysty hipokrytyzm?
I jak tu się nie denerwować???!!!
Niemniej jednak głęboko wierzę w to, że wspólnymi siłami uda
się nam zwalczyć ten język nienawiści względem kobiet i odbudować poczucie
godności. Nie po to poprzednie pokolenia walczyły o naszą wolność, aby teraz
„banda zagorzałych katolików” zniweczyła to wszystko.
Chciałabym jeszcze dodać, że nadal jest to blog
parentingowy, a nie polityczny. I ten tekst jak najbardziej pasuje do tego
miejsca. Bo czy to w jakim Państwie przyszło nam żyć nie przekłada się
bezpośrednio na to jakimi jesteśmy rodzicami i jak traktujemy macierzyństwo?!
Ja uważam, że Państwo ma ogromny wpływ na wychowanie przyszłych pokoleń i teraz
tylko do nas samych zależy, jak to Państwo ukształtujemy i na co pozwolimy
osobom, które nim rządzą… .
Do zobaczenia na manifestacji! ;)
wraz z wejściem tej ustawy skończ się czas dla in vitro przez co wiele małżeństw nie spełni swojego pragnienia i marzenia o swoim maluszku, znikną badania prenatalne o oparacjach na płodzie już nie wspominając, lekarze będą czekali aż matka lub dziecko będzie umierające .....
OdpowiedzUsuńkoszmar
też o tym pisałam
http://yakie-fayne.pl/index.php/2016/09/28/nadzieja-umiera-ostatnia/
Tak wiem, czytałam też o tym u Ciebie. Bardzo trafnie ujęłaś problem. Pozdrawiam serdecznie
UsuńNie jestem za aborcją jako metodą antykoncepcyjną, ale takie paranoiczne rozwiązania, jakie próbuje się wprowadzić, przerażają mnie.
OdpowiedzUsuńMyślę, że większość kobiet zaraz po zajściu w ciąże nie myśli w ogóle o aborcji... . Ale zdarzają się sytuację, w których należy wybrać mniejsze zło. W tym całym sprzeciwie nie chodzi o to, aby ganić tych którzy są za lub przeciw... chodzi o to, aby każda kobieta mogła sama zadecydować co jest dla niej samej i dla jej rodziny najlepsze. DAĆ WYBÓR - tak jak już pisałam wcześniej! Pozdrawiam
UsuńNikt nie ma prawa oceniać kobiety/rodzin, które spotkały się z problemami, o jakich tylko się słyszy lub czyta. Nikt nie jest w stanie zrozumieć takich kobiet/rodzin, bo każda z nas przeżywa trudne chwile inaczej. Ale musimy mieć wybór. Możliwość ułożenia historii po swojemu.
OdpowiedzUsuńMamy podobne myślenie, zapraszam: www.kobiecastronamamy.pl
Z pewnością odwiedzę Twoją stronkę i chętnie poczytam :) Pozdrawiam serdecznie
UsuńNigdy dotąd nie byłam na Twoim blogu.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się jak ujęłaś problem w tym artykule.
Prawo do podjęcia decyzji o aborcji nie oznacza, że wszystkie kobiety, jak jeden mąż będą średnio 2x w roku ją wykonywać.
Prawo do życia, GODNEGO życia jest priorytetem większości z nas. Szkoda, że kler i rządzący o tym zapomnieli wylewając pomyje na kobiety, które dołączają do akcji #czarnyprotest.
Dziękuję za miłe słowa :) Rzeczywiście odczuwa się aktualnie nagonkę na kobiety, które myślą: o sobie, o rodzinie, de facto o dzieciach itd. Nie jestem zwolenniczką aborcji, ale nie będę pochwalała ograniczania podstawowych praw człowieka. Pozdrawiam serdecznie i cieszę się, że ktoś dostrzegł moje przesłanie :)
UsuńWszędzie czytam tylko o prawie kobiet do wyboru. A czy nie należy się ono i dziecku? Czy to, że na razie składa się z kilkuset komórek i jeszcze nie może mówić, usprawiedliwia to że można je zabić? Walczymy o prawa zwierząt mordowanych w rzeźniach, a mamy zgadzać się na uśmiercanie dzieci? Ja nie mogę.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony staram się zrozumieć kobiety decydujące się na aborcję. Jestem przekonana, że w większości przypadków czują się przyparte do muru, zagubione, bez wsparcia najbliższych.
Zadaniem rządzących jest obrona obywateli - wszystkich, też tych nienarodzonych, stąd uważam, że zakaz aborcji jest jak najbardziej słuszną decyzją, ale musi być poprzedzony powstaniem form pomocy i wsparcia dla kobiet, a z tym jak wiadomo krucho.
Mała ciekawostka. Dziś nie mielibyśmy iPhonów i iPodów, gdyby mama Steva Jobs uległa naciskom rodziców i poddała się aborcji. Zdecydowała się oddać nieślubnego syna do adopcji. Kiedy po latach, już odnoszący wielkie sukcesy, odnalazł ją, podziękował jej, że go nie wyskrobała. Nie mielibyśmy też papieża Polaka, bo lekarz pani Wojtyło namawiał ją do aborcji z powodu stanu zdrowia.
Jeśli chodzi o in vitro, to nie jest ono metodą leczenia niepłodności, a co najwyżej sposobem zarabiania na ludzkim nieszczęściu. Niepłodność w wielu przypadkach udaje się skutecznie wyleczyć dzięki naprotechnologii. Metodzie zupełnie naturalnej, tańszej (tak, tu sobie koncerny nie zarobią!), skuteczniejszej i umożliwiającej dalsze naturalne poczęcia. W internecie jest dużo informacji na ten temat. Warto poczytać.
Joluś ja także nie jestem zwolenniczką aborcji, żeby była jasność... przeszłam wiele w czasie ciąży i mogę śmiało stwierdzić, że przez myśl mi nie przeszło abym mogła ją usunąć. Wiedziałam od początku, że chcę walczyć o to dziecko pomimo, iż było jeszcze zarodkiem. Pisząc ten tekst miałam na myśli tylko to, że nie chcę nikogo osądzać za jego decyzje, bo wiem, że są sytuacje w życiu człowieka, w których musi podjąć dramatyczne decyzje. A to o czym piszesz, czyli o zapewnieniu przez Państwo bezpieczeństwa obywateli - masz rację, ale nie w taki sposób. W moim odczuciu jest to tylko i wyłącznie przeświadczenie fanatyków religijnych (nie mających bladego pojęcia o rodzicielstwie) o tym, że odbierając podstawowe prawa obywatelskie kobietom zbawią świat... . Posunęli się do takich działań to podejmą i kolejne i wejdą, że tak powiem w każdą sferę naszego życia. To jest ten typ ludzi, którzy chcą mieć wszystko i wszystkich pod swoją kontrolą i narzucić im swój światopogląd. A gdzie w tym wszystkim jest wolność słowa, samostanowienia itd.?! Poniekąd zgodzę się z Tobą, ale jednak będę przystawał przy tym, iż pod pewnymi względami musimy mieć wybór, bo nie wszystko jest takie proste jakby mogło się zdawać. Pozdrawiam Cię gorąco i cieszę się, że napisałaś o swoich przemyśleniach. Bo każdy ma prawo do własnego zdania i do tego aby przedstawić swoje argumenty. Z pewnością możemy z mojej i Twojej opinii wywnioskować jedno - najważniejsze jest dbanie o dobro obywateli, ale w ten właściwy sposób. Samymi nakazami i zakazami rządzący nic nie wskórają!
Usuń