Dziś będzie krótko i na temat. Z racji tego, że jeden z przedmiotów
w moim domu budzi ogromne zainteresowanie wśród odwiedzających nas znajomych,
postanowiłam poświęcić na niego jeden wpis na blogu.
Wiele osób widząc nocnik „Fisher-price” w mojej łazience
pyta mnie jak się sprawdza w praktyce? Czy dziecko chętniej siada na nim, w
porównaniu z innymi nocnikami i czy spełnia swoją podstawową funkcję, czyli czy
dziecko chętniej podejmuje próby nazwijmy to „załatwiania się” w nim?
W sumie to nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na to
pytanie… i tak, i nie. Bo z jednej strony mój Syn rzeczywiście od momentu, gdy
go dostał (a było to w Jego pierwsze urodziny) zaczął na nim siadać i nie miał
przed tym oporów. Z drugiej zaś strony, z czasem zaczął traktować go trochę
jako zabawkę, nie natomiast jako przedmiot do załatwiania swoich potrzeb
fizjologicznych.
W konsekwencji przez pewien czas Wiktor odzwyczaił się od
sikania do niego, a nocnik służył mu głównie do zabawy. Przy tym jednak chcę
zaznaczyć, że o siadaniu na inne nocniki nie było (i nie ma) mowy. Jeśli już…
to w grę wchodzi tylko ten z „Fisher-price” i żaden inny.
Od jakiegoś czasu nocnikowanie
znów zagościło w nasze skromne progi, a mój Syn nie ma oporów, by na nim siadać
i siedzieć tak nawet 1-1,5h. Czy się wysika, czy też nie – to już zupełnie inna
sprawa… ;)
Zatem, czy warto go zakupić?
Niewątpliwie, jak na nocnik jest: dość ładnym, solidny i gadżeciarski – ma nawet spłuczkę i
miejsce na papier toaletowy, nie mówiąc już o piosenkach, które zaczynają grać
w momencie, gdy dziecko zrobi co ma zrobić ;)
Wydaje mi się, że dziecko dość łatwo się do niego
przyzwyczaja. Jednakże jeśli dziecko nie ma problemów/oporów przed siadaniem na
inne prostsze i bardziej tradycyjne nocniki, i do tego robi na nich to co
należy, nie warto się wykosztowywać. Nocnik ten jest (w porównaniu z innymi)
znacznie droższy, ośmielę się nawet stwierdzić, że zbyt drogi! Dlatego po co
przepłacać???
Jeśli jednak Wasze dziecko nie chce się przekonać do żadnego
z proponowanych przez Was nocników, można pokusić się o zakup tego z „F-p”. Z
moich obserwacji wynika, że rzeczywiście wzbudza on zainteresowanie wśród
dzieci, które go widzą. Jest na tyle intrygujący, że dzieci chętnie zaczynają
się nim bawić, wypróbowywać. Ale czy o taki efekt właśnie nam chodzi…??? Myślę,
że można połączyć zabawę z nauką (choć mnie się to nie udało lub byłam za mało
konsekwentna i poszło to głównie w kierunku zabawy). Niemniej jednak czasami
warto zaryzykować i zainwestować w coś ciekawego, co pobudzi dziecko do
działania. Można też szepnąć na uszko jakiemuś dobremu wujkowi, co powinien
kupić dziecku na urodziny :p
Mam nadzieję, że choć odrobinę pomogłam Ci w podjęciu
decyzji w tym temacie. Jeśli masz jakieś dodatkowe pytania, czekam na Twojego
maila lub komentarz pod tekstem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz