czwartek, 17 marca 2016

"INTENSIVE MOTHERING" - TWÓR WSPÓŁCZESNEGO ŚWIATA



Jakiś czas temu natknęłam się na pojęcie intensive mothering, czyli intensywne macierzyństwo. Pojęcie to zostało opisane przez socjolog Sharon Hays. Według autorki obecnie rodzicielstwo jest traktowane jako zadanie do wykonania, które wymaga nakładów finansowych oraz czasu, odpowiednich kompetencji, a także wiedzy. Model ten jest szczególnie popularny w USA, ale dotyczy także innych krajów. Jak pisze autorka wymaganiom tym mogą sprostać przeważnie tylko klasy wyższe. Co nie oznacza moim zdaniem, iż w dzisiejszych czasach ludzie (również z tych klas niższych) nie robią wszystkiego, aby móc swoje dzieci choć odrobinę przybliżyć do takiego modelu wychowania. Jak się nad tym głębiej zastanowić, to w pewnym sensie taki intensive mothering istnieje również w Polsce - może nie aż w takim stopniu, ale jednak.

Zadajmy sobie kilka prostych pytań:
- Czy nie jest tak, że od najmłodszych lat staramy się kształcić nasze dzieci, rozwijać ich umiejętności, zapisując tym samym na różnego rodzaju zajęcia dodatkowe (np. sportowe, muzyczne, czy też językowe). Co sprawia, że życie dziecka wygląda jak jeden wielki HARMONOGRAM ZAJĘĆ!
- Czy nie jest tak, że przeważnie kupując dziecku nową zabawkę, wpierw zastanawiamy się jaką wartość edukacyjną może ewentualnie wnieść owa rzecz w życie/wychowanie naszej pociechy, a dopiero później myślimy czy w ogóle spodoba się to naszemu dziecku?
- Czy nie jest po prostu tak, że żyjemy w poczuciu, iż właściwie od początku narodzin dziecka musimy wychować go niemal na geniusza? - Tutaj odrobinę ironizuję ;)

Tak sobie myślę, że w jakimś stopniu jest to normalne. Raz, że chcemy wierzyć, iż nasze dziecko jest faktycznie genialne; dwa - ówczesny świat wręcz narzuca nam taki tok rozumowania. Wymaga od rodziców, aby przyzwyczajali dziecko, że w życiu nic nie przychodzi łatwo i aby móc coś osiągnąć należy mocno się starać.

Ale gdzie tutaj jest zdrowy rozsądek? Jak sprawić, aby dziecko mogło cieszyć się dzieciństwem, a nie myśleć o "kolejnych zadaniach do wykonania"?!

W tym miejscu należy odpowiedzieć sobie samemu na to pytanie i sprawę potraktować indywidualnie. To my rodzice wiemy na ile i kiedy nasze dzieci są w stanie podołać pewnym zadaniom, nie tracąc przy tym radości z bycia DZIECKIEM! Każde dziecko jest inne i należy zastanowić się w czym nasze pociechy są najlepsze. W czym mogłyby łączyć zarówno swoje pasje, jak i rozwijać swoje umiejętności.

Oczywiście wszystko ma dwie strony medalu. Rodzice z kolei dwoją się i troją, aby móc zapewnić dziecku odpowiedni start w dorosłe życie. Jednak wiem z autopsji, że nie należy spieszyć się z takimi decyzjami, a poprzez zabawę po prostu bacznie obserwować to co sprawia dziecku największą frajdę.

Ale o moich pochopnych decyzjach napiszę już w kolejnym poście :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz