czwartek, 23 czerwca 2016

LIST ODE MNIE DLA CIEBIE SYNU!


Synku!

Piszę do Ciebie ten list z myślą, iż kiedyś go przeczytasz i schowasz głęboko w swoim serduszku.
Jesteś już z nami przeszło dwa lata, a ja mam wrażenie jakbym dopiero co tuliła Cię w swoich ramionach tuż po porodzie.

9 kwietnia 2014 r. był wyjątkowy, bowiem w tym dniu po raz pierwszy Cię ujrzałam. I choć za oknem padał rzęsisty deszcz, dla mnie był to dzień tak piękny i radosny, że przeganiał wszystkie chmury. Ja widziałam, jak promienie słońca wychodzą zza chmur i gładzą Twoje różowiutkie policzki.
Wokół Ciebie unosiła się jakaś magiczna aura, która powodowała, iż wszystko stawało się bardziej kolorowe… a może po prostu moje życie stało się dzięki Tobie bardziej barwne i nabrało głębszego sensu?!
Och jakże byłam szczęśliwa wiedząc, że urodziłeś się zdrowym i silnym Chłopczykiem. O niczym tak bardzo nie marzyłam, jak o Tym, aby poród przebiegł bez zarzutów. I tak podobno było… „podobno”, bo jak się później okazało nie do końca lekarze byli ze mną szczerzy.

Ale o tym za moment.

Po kilku dniach od porodu wróciliśmy do „domu”… do naszego kochanego mieszkanka, które było co prawda odrobinę ciasne, ale miłości dla Ciebie pomieściło tyle, że mógłbyś jeszcze nią obdarować kilkoro innych dzieci. Tyle z Twoim Tatą na Ciebie czekaliśmy. I w końcu mogliśmy się Tobą nacieszyć!

Początki były dla nas trudne; OJ, nie było nam łatwo, nie mieliśmy z Twoim Tatą ani doświadczenia, ani zbytnio wiedzy dotyczącej wychowania dzieci. Wszystkiego musieliśmy nauczyć się od podstaw (zresztą uczymy się do dnia dzisiejszego, „non stop”) metodą prób i błędów. Czy się bałam? I TO JAK!!! Wychowanie dziecka to jeden z najtrudniejszych egzaminów w życiu, jeśli nie najtrudniejszy… . Ale warto było się poświęcić. I nadal staram się podołać pewnym wyzwaniom… bo każdego dnia odkrywam w Tobie coś nowego, niezwykłego i tajemniczego.

Musisz wiedzieć mój Synku, że Twoja Mama to bardzo „uparte stworzenie” i jeśli już wyznaczy sobie jakiś cel to dąży do niego pomimo różnych przeciwności losu. A moim najważniejszym celem na chwilę obecną jest wychować Cię, ale nie tylko na mądrego i dobrego człowieka, ale na człowieka, który: będzie szczęśliwy, będzie cieszył się życiem, a przede wszystkim będzie potrafił kochać innych, tak samo mocno jak my z Tatą Ciebie. Chcę abyś był wręcz przesiąknięty tą miłością,  bo nie ma większej wartości na świecie.

A`propos jeszcze przeciwności losu… był taki dzień, zwykły dzień, miałeś około pół roczku... dzień, w którym było zaplanowane szczepienie… w sumie nic szczególnego, bo Twoje już któreś z kolei. Miało pójść gładko: rutynowe badania, podanie szczepionki i powrót do domu. Ale tak nie było, bo podczas badania Twój Pediatra dopatrzył się u Ciebie problemów zdrowotnych. Usłyszałam wtedy przeraźliwą ocenę stanu Twojego zdrowia.

I choć już teraz… TAK, dopiero teraz po prawie dwóch latach od tej „hipotezy zdrowotnej” wiem, że jesteś zdrowy i mogę być o Ciebie spokojna, to nadal skóra mi cierpnie na samą myśl o tej chorobie i o tym jakie by ona niosła konsekwencje w Twoim życiu.

Przez ten okres odwiedziłeś chyba większość specjalistów, przeszedłeś przez „milion” badań i tułałeś się od przychodni do przychodni. Tak było… ! A to wszystko przez (jak się później okazało) jakieś problemy okołoporodowe, o których nikt nigdy wcześniej mi nie wspominał. Diagnoza ta mnie odrobinę zszokowała. Jak to? Wydawało mi się, że podczas porodu było wszystko w porządku: 10 pkt w skali Apgar, masa i długość ciała w normie… więc co było nie tak??? Chyba już się nie dowiemy Synu… .

Ale najgorsze mamy raczej za sobą Synu, mam przynajmniej taką nadzieję. Bo tak się bałam o Ciebie, o Twoje zdrowie… . Teraz moja radość nie zna granic!!! Ale już wiem, że jesteś zdrowym i dobrze rozwijającym się dzieckiem! Co sprawia, że ze szczęścia lewituję jakieś 30 cm nad ziemią!!!

Synku! Chcę abyś wiedział, że byliśmy i jesteśmy z Tatą z Ciebie bardzo dumni, że bez względu na wszystko my zawsze będziemy Cię wspierali, będziemy stać za Tobą murem, będziemy Cię kochać i akceptować takim jakim jesteś! Bo jesteś NASZYM SYNEM!

Kocham Cię!!!
Mama J


Ps. (do czytelników bloga): W dniu dzisiejszym chciałam Wam pokazać tę nieco inną sferę macierzyństwa; bardziej przykrą oraz przepełnioną strachem i smutkiem. Jednak jak zwykło się mówić, "po każdej burzy przychodzi słońce". Tak było i w naszej sytuacji, po chwilach niepewności i czasami zwątpienia przyszły dni radosne i pełne nadziei. Nasza historia na szczęście skończyła się happy end`em, ale mogę sobie tylko wyobrazić to, co czują rodzice chorych dzieci... . Odkąd dowiedziałam się, że mój Syn jest całkowicie zdrowy, co dzień dziękuję losowi za ten dar... . Poprzez swoje doświadczenia zaczęłam także cenić sobie jeszcze bardziej te tzw "małe rzeczy", które towarzyszą nam każdego dnia. Zaczęłam dostrzegać ich prawdziwą wartość... dla mnie obecnie są wręcz bezcenne! Rozejrzyjcie się wokoło siebie, a zauważycie jak niewiele trzeba do tego, by poczuć się bardziej szczęśliwym! :) 

Szczęście znajdziemy właśnie tam, gdzie najczęściej nie przyszłoby nam do głowy, by go szukać!!!

2 komentarze:

  1. Patrycja, dostajemy takie lekcje od życia jak Twoja i kiedyś moja. Obie możemy się cieszyć, że te diagnozy się nie sprawdziły i mamy jednak zdrowe dzieci. Mi została wielka empatia i chęć dzielenia się i pomagania dzieciom i rodzicom, którzy mieli mniej szczęścia niż ja. Choć tyle mogę ... Buziaki dla Was :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, takie doświadczenia uczą nas pokory i empatii w stosunku do innych ludzi, ale tez uświadamiają jak niewiele trzeba by szczęście i spokój został zachwiany. To są bardzo osobiste doświadczenia i zwierzenia, ale dla mnie jest to swego rodzaju forma terapii i cieszę się, że mogę się z tym podzielić z innymi osobami, które były w podobnej sytuacji. Ja także pozdrawiam i przesyłam całusy :***

      Usuń