czwartek, 30 czerwca 2016

WIEM CO JEM… A MOŻE JEDNAK NIE WIEM?!



„Wiem co jem i wiem co kupuję” – taki tytuł nosił program telewizyjny, emitowany w jednej ze stacji komercyjnych w Polsce. Ów program był poświęcony głównie promowaniu zdrowych nawyków żywieniowych oraz podejmowaniu mądrych i przemyślanych decyzji podczas zakupów w sklepie spożywczym.

Ale czy oby na pewno wiemy co tak naprawdę jemy?!
Zawsze starałam się zwracać uwagę na to co znajduje się na moim talerzu i jeść zbilansowane posiłki. Jednak po tym jak zostałam mamą zaczęłam być jeszcze bardziej wyczulona na to co podaję do jedzenia swojej rodzinie, a zwłaszcza swojemu Synowi.

Tym samym zaczęłam analizować skład różnych produktów spożywczych dostępnych na półkach sklepowych, szczególnie tych z przeznaczeniem „dla dzieci” – daję to w cudzysłów, ponieważ z reguły produkty te nie zasługują na to, aby widniał na nich ten napis. Jeśli popatrzymy na skład tych produktów to zauważymy, że większość bazuje na cukrze, soli, a nawet substancjach spulchniających czy wzmacniaczach smaku, nie mówiąc już o innych konserwantach.

Niestety w składzie większości produktów „dla dzieci” głównym składnikiem jest cukier, co mogę udowodnić w bardzo prosty sposób. A mianowicie podam Wam kilka przykładów produktów spożywczych, które są polecane (przez producentów) w diecie malucha nawet już po 6 miesiącu jego życia.

1. Kaszka Nestle mleczno – ryżowa 5 owoców (po 9 miesiącu) - składa się głównie z mąki ryżowej (43,9%), mleka modyfikowanego (34,3%), cukru, maltodekstryny, jabłka (1,6%), ananasa (0,6%), banana (0,5%), moreli (0,3%) i pomarańczy (0,3%). Produkt ten zawiera 15 g cukrów w porcji, czyli ok. trzech łyżeczek!

2. Deserek Nestle – „Jogolino mini” (np. morela, po 6 miesiącu) - deserek mleczno – owocowy składa się głównie z mleka pełnego (82%), cukru, maltodekstryny i przetartych moreli (3,5%). Produkt ten został zagęszczony skrobia modyfikowaną i pektyną. Producent postanowił wzbogacić deser w magnez i cynk (a także w kompleks składników mineralnych z mleka, czyli w wapń). Jedno opakowanie Jogolino (60 g) zawiera ponad łyżeczkę cukrów (6 g).

3. Herbatniczki Nestle „Miśkopty” (po 9 miesiącu) - składają się głównie z mąki pszennej (64,3%), cukru, oleju palmowego i odtłuszczonego mleka w proszku (8,8%). Produkt został wzbogacony w witaminy, wapń i żelazo. 100 g Miśkoptów dostarcza pięć łyżeczek cukrów (24,6 g).

4. Herbatka Bobovita o smaku owocowym - składa się głównie z dekstrozy i cukru. Dlatego cukry stanowią, aż 94,7%! Smak herbacie nadają ekstrakty i proszki owocowe: hibiskus, dzika róża, malina, pomarańcza, brzoskwinia. Natomiast naturalne aromaty wzmacniają smak owocowy. SAM CUKIER i do tego wysoka cena produktu!!!

5. „Lubisie”, ciastko biszkoptowe z nadzieniem (np. z jabłek i owoców leśnych) - nadzienie z jabłek i owoców leśnych składa się glównie z syropu glukozowo – fruktozowego, zagęszczonego przecieru jabłkowego (27,4%), przecieru jeżynowego (12,6%), przecieru jagodowego (5%), glicerolu, zagęszczonego soku z czarnego bzu (wzmacnia barwę), pektyny i aromatu. Ciasto natomiast składa się głównie z mąki pszennej (24,3%), jaj, syropu glukozowo – fruktozowego i cukru. Nic specjalnego, zwykłe ciasto!!!

6. Kinder Chocolate Maxi Batonik z mlecznej czekolady z nadzieniem mlecznym – jeden batonik (21 g) dostarcza 119 kcal, 7,4 g tłuszczu, 1,8 g białka i ponad dwie łyżeczki cukrów (11,2 g). Rodzice lubią podawać ten smakołyk swoim dzieciom, jednak zbyt częste spożywanie takich słodkości może źle wpłynąć na stan ich zdrowia!

7. Kinder niespodzianka  –  któż nie zna tego smakołyku? Oczywiście składa się głównie z cukrów oraz zawiera w sobie tłuszcz kakaowy, tłuszcz roślinny i masło odwodnione.*

I co??? Dalej uważacie, że wyżej wymienione produkty są odpowiednie dla tak małych dzieci, a zwłaszcza dla niemowląt?! Bo ja uważam, że takie produkty nie powinny w ogóle zostać dopuszczone do sprzedaży, a jeśli już to nie powinien chociaż widnieć na etykiecie napis „dla dzieci” lub „produkt specjalnego przeznaczenia żywieniowego”. Bo nie zasługują one na to miano, chyba się ze mną zgodzicie…?!

Po tym wszystkim myślę, że każdemu nasuwa się tylko jedna myśl… CZYTAJMY ETYKIETY!!! Bez żartów, apeluję do Was Rodzice, abyście zwracali szczególną uwagę na to co kupujecie Waszym Pociechom, bo może się okazać, że za moment Wasze Dzieci będą miały poważne problemy żołądkowe spowodowane nadmiernym spożyciem cukru!

Powtórzę to jeszcze raz – CZYTAJMY ETYKIETY! A przekonacie się sami jak wiele produktów (rzekomo „dla dzieci”) nie jest wartych tego, aby je kupować!

Ktoś zapyta: „to co w takim razie kupować dzieciom do jedzenia?”. Są dwie możliwości: albo musimy zacząć sami przyrządzać tego typu posiłki, z tym, że potrzebujemy wtedy sprawdzonych świeżych produktów (najlepiej z upraw ekologicznych, co nie jest proste), albo dokładnie sprawdzać skład każdego włożonego produktu do koszyka. Jako mama dwulatka, która zna już chyba na pamięć wszystkie etykiety dziecięcych artykułów spożywczych, mogę śmiało polecić jedną markę – HIPP. Przeważnie wykorzystują owoce i warzywa z upraw ekologicznych, nie dosładzają, nie ulepszają, nie dodają konserwantów. Jedynym minusem jest cena tych produktów, zazwyczaj są trochę droższe, niż produkty pozostałych producentów. Ale czy nie ważniejsze jest ZDROWIE NASZYCH DZIECI?!

*Powyższa lista produktów/słodyczy dla dzieci została przygotowana za pomocą witryny www.czytamyetykiety.pl.

I na koniec kilka ujęć niespełna rocznego Wiktorka podczas posiłku :) 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz