poniedziałek, 6 czerwca 2016

ACH TE DWULATKI!


Dziś będzie krótko o dwulatkach i ich buncie.

Jeżeli słyszysz z ust swojego dziecka ciągłe protesty lub gdy Twój dwulatek miewa napady złości i agresji to znak, że właśnie przechodzi tzw. „BUNT DWULATKA”.

Dziecko w tym wieku przestaje czuć się całkowicie bezradne i zaczyna stawać się bardziej samodzielne i niezależne. Z tym też wiążą się pierwsze poważniejsze problemy wychowawcze. Bowiem wraz z budowaniem przez dziecko własnej niezależności, pojawiają się złości i awantury, a ulubionym słowem dwulatka staje się słowo NIE! Dziecko w ten sposób sprawdza na ile może sobie pozwolić i gdzie kończą się granice naszej tolerancji i przyzwolenia na pewne rzeczy/zachowania.

No to tyle z teorii, a jak wygląda „bunt dwulatka” w praktyce?

Szczerze powiedziawszy to nie wierzyłam, że jest coś takiego jak „bunt dwulatka”. Wydawało mi się, że jest to kolejny wymysł lekarzy, psychologów itp. by usprawiedliwić złe zachowania dzieci. Ale niestety on istnieje i przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie!!! Mój Syn przechodzi „bunt dwulatka” wręcz podręcznikowo. W tym momencie nie będę opisywała wszystkich sytuacji, które o tym świadczą (bo bym Was zanudziła), ale generalnie na każde moje słowo/zdanie/prośbę/pomysł/zalecenie jest jedna odpowiedź ze strony mojego Syna – NIE, NIE, NIE!!! I nie raz, nie dwa zdarza się mu wpadać w złość w momencie, gdy czegoś mu zabraniam lub nie spełniam jego zachcianki itp. itd.

W takim razie co ja robię, aby ujarzmić swojego dwulatka?

Po pierwsze staram się być konsekwentna i jeżeli czegoś mu zabraniam to nie ulegam pod wpływem płaczu i agresji. Choć nie ukrywam, że czasami jest to bardzo, ale to baaaaardzo trudne!
Po drugie pragnę pokazać swojemu Synowi, że pomimo, iż pewne Jego zachowania mi się nie podobają i sprawiają mi przykrość, to jednak bardzo Go KOCHAM i nigdy się to nie zmieni. Często podczas ataku agresji ze strony mojego Syna po prostu mocno łapię Go i wtulam w swoje ramiona, i trzymam tak do momentu, aż się nie uspokoi. Wierzcie mi to zawsze pomaga. Nawet jeśli wpierw się opiera, to za moment sam domaga się, abym Go jeszcze mocniej przytuliła. Za to nie zawsze pomagają krzyki i kary (nie do końca uzyskamy ten sam rezultat). Czasami zdarzało mi się krzyknąć na Syna a jego reakcja na to była przeważnie jedna – najpierw był zaskoczony i przerażony, a następnie popadał w jeszcze większą rozpacz. Po tych doświadczeniach dotarło do mnie, że nie tędy droga.

Mój sposób na rozładowanie negatywnych emocji:
1.    1. Biorę trzy głębokie wdechy, jak trzeba to wychodzę z pomieszczenia, w którym obecnie znajduje się Wiktor.
2.    2. Ponownie biorę kilka głębokich wdechów.
3.    3.  Liczę do 15 i wracam… . 
4.     4. I teraz stosuję swój niezawodny sposób – WTULAM, NIE PUSZCZAM, CZEKAM, USPOKAJAM, CAŁUJĘ, GŁASZCZĘ, CZEKAM, CZEKAM, CZEKAM… aż do momentu, gdy mój Syn już całkiem się wyciszy i zaczyna sam mnie przytulać i całować. 
      Ach te dwulatki!!! No ale cóż, nikt nie obiecywał, że będzie łatwo!!! ;) Życzę wytrwałości!

2 komentarze:

  1. U nas bunt 2 latka przeciągnął się do 3 lat ;) I jest koszmar :d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poważnie, tak długo??? O nie a myślałam, że niebawem mojemu Synowi przejdzie :p W takim razie będę chyba musiała kupić cały karton melisy :D

      Usuń